Nie ma to jak założyć bloga i po trzech postach porzucić go na kilka miesięcy:) No cóż, liczne zmiany i zawirowania w moim życiu nie pozwalały mi na spokojne działania. Najpierw była podróż finalna po regionie w którym mieszkałam, potem powrót na ojczyzny łono, po czym znowu hyc na miesiąc na wschód i znowu powrót do kraju, tym razem na stałe.
Perspektywa osiadania w jednym miejscu była dla mnie jednoznacznym argumentem przemawiającym za zakupem maszyny do szycia. Tylko jaką maszynę kupić? Jako kompletny laik długo nie mogłam się zdecydować. W końcu dzięki pomógł pana Internet i profesor Youtube i zdecydowałam się na Elnę 1000.
Jeżeli jest maszyna, to trzeba szyć!!!! Tak sobie pomyślałam i uszyłam spódnicę. Na tak zwane oko. Kupiłam tani materiał i postanowiłam stworzyć egzemplarz próbny. Tak sobie poprzeszywać po prostu. Nie używałam żadnego wykroju, pocięłam i zszyłam. Zamek wszyłam tył do przodu ( bynajmniej nie celowo).
Ku mojemu zdumieniu spódnica wszyła całkiem udana. Szyłam ją raczej na próbę, przekonana, że wyrzucę niedoróbkę do kosza, a tu proszę, udało się. Kilka razy nawet ją założyłam.
A wygląda ona tak:
A z tyłu tak:
Zdjęcia celowo nie są najlepsze, żeby spódnica wyglądała lepiej niż w rzeczywistości, a co tam!:)
Czasem blog musi poleżeć odłogiem ;-) Witaj na ojczyzny łonie wraz z nową maszyną do szycia.
OdpowiedzUsuńSkoro takie spódnice szyjesz na oko, to co to dopiero będzie jak się weźmiesz za wykroje i miary! Podziwiam :-)
Pozdrawiam.
A.
Spódnica wygląda świetnie! Też zdarza mi się szyć "na oko" i w sumie nie jest to wcale zły sposób ;) a spódnicę z miłą chęcią obejrzałabym również na modelce ;)
OdpowiedzUsuń