Od jakiegoś czasu ten weekend miałam zarezerwowany na szycie. W swoich wizjach (jakże naiwnych) widziałam efekty sobotnio-niedzielnej pracy w postaci co najmniej dwóch sukienek i trzech przerobionych ubrań z ciucha. Niestety, mimo pogody zachęcającej do tego, żeby nie wychylać nosa z domu, nie udało mi się w pełni zrealizować sowich planów. Nie znaczy to jednak, że nic nie zrobiłam. Wreszcie zabrałam się za przeróbkę bluzki z pop-artowym wzorem. Długo zastanawiałam się jaką jej nadać formę. W końcu zdecydowałam się nie kombinować za bardzo i uszyć prostą bluzkę bez rękawów. Myślałam, że wyjdzie trochę dłuższa, ale niestety musiałam ją trochę bardziej przyciąć, żeby uzyskać mały, raczej łódkowy dekolt. W sumie jestem zadowolona. Taki wzór nie potrzebuje zbyt wymyślnej formy. Zamieszczam zatem zdjęcie zrobione na tle mojej przedremontowej, sypialnianej ściany. Zdjęcie jest mało estetyczne i w dodatku jestem na nim ciut rozczochrana i bez makijażu, ale jako, że nie widać na nim ani meblościanki i tandetnego dywanu, ani wnętrza łazienki z suszącym się praniem, ani walających się na nie pościelonym łóżku ubrań, uznałam, że się nada.
Pozdrawiam śniegowo i lecę kończyć sdukienkę:)